Łuków. Monika B. podejrzana o znęcanie się nad córką. Miała wstrzykiwać jej toksyny. Kobieta nie przyznaje się do winy

i

Autor: KWP Lublin Łuków. Monika B. podejrzana o znęcanie się nad córką. Miała wstrzykiwać jej toksyny. Kobieta nie przyznaje się do winy

Zbierano na nią pieniądze

Łuków. Monika B. podejrzana o znęcanie się nad córką. Miała wstrzykiwać jej toksyny. Kobieta nie przyznaje się do winy

2024-02-14 12:59

Koszmar! 43-letnia Monika B. z okolic Łukowa (woj. lubelskie) podejrzana jest o znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad swoją 9-letnią córką Julką. Według ustaleń śledczych, kobieta aplikowała toksyczną substancję w twarz i kark dziecka, powodując oszpecenie dziewczynki. Na leczenie 9-latki wielokrotnie były prowadzone w internecie zbiórki pieniędzy.

Według ustaleń śledczych, Monika B. znęcała się fizycznie i psychicznie ze szczególnym okrucieństwem nad swoją córką Julką B. Koszmar dziewczynki miał trwać kilka lat. Od końca lutego 2017 r. do stycznia 2024 roku. - Doprowadzała do kontaktu skóry dziecka w obrębie twarzy i karku z (…) płynną substancją toksyczną o cechach drażniących/żrących, powodując rozległe zmiany skórne - poinformowała Agnieszka Kępka z Prokuratury Okręgowej w Lublinie. Chodzi o uszkodzenia skóry od rumienia i stanów zapalnych, poprzez blizny, aż do nieodwracalnych ubytków tkanek w wyniku martwicy niezakaźnej. Dziewczynka straciła m.in. część prawego ucha przez co została oszpecona.

Julka chodzi do pierwszej klasy. Ma nauczanie indywidualne. Urazy zadane córce jej matka przedstawiała służbie zdrowia oraz sądowi opiekuńczemu jako zmiany chorobowe. Na leczenie dziewczynki wielokrotnie prowadzone były zbiórki pieniędzy.

Zobacz też: 4-letni Leon wpadł do wrzątku. Matka i jej partner nie wezwali pogotowia. "Chciała go upiec i dać psom"

- W życiu nie uwierzę, że ona mogła coś zrobić takiego. Przecież bym coś zauważył i zareagował. Julcia też by powiedziała, to mądre dziecko jest. Kochane - powiedział nam pan Marian, mąż Moniki i ojciec Julki. - Przecież by coś na badaniach wcześniej wyszło. Ona od 2 roku życia choruje. To przyszło nagle, nie wiadomo skąd. Kochamy ją bardzo, zabawki jej robię. Kucyki nawet ma swoje, uwielbia konie, prowadzam ją na nich - dodaje z żalem.

Tam, gdzie mieszkali, nie sposób znaleźć osoby, która by miała o kobiecie dobre zdanie. - Diabeł wcielony, niech się smaży w piekle - mówi krewny jej męża. - Sam widziałem, że ją specjalnie sadzała w miejscu, gdzie były kleszcze - dodaje. Inni dodają, że dziewczynka była cicha i spokojna. Matka coraz bardziej chowała ją przed ludźmi. - Może nie chciała, żeby się dziecko wygadało? - zgadują.

Monika B. nie przyznała się do zarzucanych czynów i składała wyjaśnienia, których śledczy na razie nie podają. Kobiecie grozi do 20 lat więzienia.

Matka z dwuletnim dzieckiem potrącona na pasach. Dramat w Wieliczce