Restauratorzy pokazują, że nasze miasto jest otwarte – mówi Alicja Sienkiewicz, ze stowarzyszenia „Marsz Równości w Lublinie”.
– Nie jest to duża naklejka, a jednak pokazuje, że jesteś mile widziany, bez względu na to, jak wyglądasz, z kim przyjdziesz, jakiej jesteś orientacji seksualnej, bez względu na wszystko. Po prostu pokazujemy, że Lublin jest otwarty, bo Lublin to ludzie – dodaje Sienkiewicz.
Lublin otwarty na LGBT? To nadal myślenie życzeniowe
– Jest to głównie odpowiedź na to, co się dzieje w Polsce, na homofobiczną naklejkę „strefa wolna od LGBT”. Oczywiście, że chcielibyśmy, żebyśmy nie musieli naklejać żadnych naklejek i wydzielać stref. Natomiast widzimy, że nie wszędzie możemy czuć się bezpiecznie. Pokazują to sytuacje codzienne. Gdziekolwiek nie pójdziemy, spotykamy się z szykanami lub nawet narażeniem zdrowia, albo życia – komentuje Sienkiewicz.
Niebezpiecznie zawęża się pole semantyczne pojęcia tęcza. Wszystko zdaje się jednoznacznie symbolizować LGBT czy konotować wartości przez tę społeczność wyznawane, dla fanatycznie konserwatywnej części społeczeństwa, rzecz jasna, w sposób negatywny.
– Czekałem na przystanku na trolejbus. Razem ze mną – kilka kobiet. Jedna z nich, brunetka, przyglądała się mojej tęczowej torbie. Brunetka oburzona zapytała, jak mogę wspierać dewiantów. Spojrzałem jej w oczy i otwarcie powiedziałem, że z dumą wspieram. Powiedziałem, że jestem gejem. Usłyszałem że mam się leczyć i mam wyjechać z Polski, bo to nie jest mój kraj. Nagle ożywiła się para siedząca na przystanku – usłyszałem że jestem pedałem, że mam wyp***dalać, mężczyzna próbował mnie uderzyć. Jeszcze nigdy nie bałem się tak bardzo – relacjonuje Arkadiusz Grunwald, student medycyny i młody aktywista społeczny z Lublina.
Arek, podobnie jak dziesiątki tysięcy Polek i Polaków, wziął udział w kampanii #jestemLGBT. Ma nadzieje, że społeczeństwo polskie, mimo wszystko, dojrzewa.
Lubelska akcja naklejkowa, zdaniem organizatorów, jest kolejną próbą podjęcia dialogu z mieszkańcami.
Warszawska gość-inność
W Lublinie naklejki są w pewien sposób proponowane i rozdawane. W Warszawie restauratorzy sami je drukują, statystyki nie są więc prowadzone, akcja dzieje się spontanicznie. – A to niewątpliwie różnica – dodaje Sienkiewicz. – W Warszawie lokalne gastronomiczne robią to na własną rękę. Po prostu drukują zazwyczaj plakaty. Widoczne zdecydowanie bardziej niż małe naklejki – dodaje.
– Dobra i mała naklejka. Przynajmniej wiemy, że jesteśmy tu mile widziane. W takiej Warszawie, we Wrocławiu czy w Poznaniu naklejki nie są potrzebne, po prostu czujemy, że wszędzie jesteśmy akceptowane i możemy miło spędzić czas i kiedy mamy ochotę na romantyczną kolację we dwie, to nie jest do dla nikogo krępujące. U nas najwyraźniej potrzebne są naklejki – uśmiecha się Iza, lesbijka.
Jedną z jej ulubionych kawiarni jest ta, która włączyła się właśnie w akcję. – Nie tylko ze względu na profesjonalną obsługę i rewelacyjną kawę, ale świetną atmosferę – dodaje.
12 lokalizacji w Lublinie
W Lublinie akcję poparło do tej pory 12 lokali, m.in. Viva La Pizza, Café Teatralna, Carmelito czy Umeå. To nie tylko lokale gastronomiczne, ale i miejsca usługowo-rozrywkowe, takie jak: WYRKO czy Kodak Express w Centrum Lublina.
Po publikacji miejsc w sieci zawrzało. „Przynajmniej wiadomo gdzie posiłek nie będzie smaczny”, „Chociaż wiadomo do jakich lokali nie chodzić.... Wstyd, że akceptują takie coś, co nie powinno się nigdy pojawić wśród normalnego społeczeństwa”, „Raczej stracą niż zyskają... taka moja obiektywna opinia” – to tylko część (i to tych cenzuralnych) komentarzy internautów.
Nie brakuje i pozytywnych opinii: "Fantastycznie! Dobrze, że jesteście i działacie. Nie pozwólmy szerzyć nienawiści!", "Brawo za inicjatywę", "Szczere gratulacje dla restauratorów".
Polecany artykuł:
Co motywuje właścicieli i czy nie boją się o spadek liczby klientów?
Bartłomiej Piwko, właściciel lubelskiej restauracji Umeå, umieścił naklejkę w sposób naturalny. Jak mówi – jego goście to osoby otwarte, a on gotuje dla wszystkich.
– Każdy z naszych gości jest bardzo otwarty. Nie jest dla mnie ważne, kto przyjdzie. Jeśli chce spróbować mojej kuchni, dla niego gotuję. Jeśli mu smakuje, serce się raduje. To jest najważniejsze dla kucharza. Naklejka jest jedynie sygnałem o otwartości naszego miejsca – tłumaczy Piwko.
Właściciele miejsc, chcących umieścić naklejkę mogą ją pobrać ze strony mnw.org.pl.
Polecany artykuł: