W czasie 16 lat pracy jako kierowca zawodowy przemierzający wzdłuż i wszerz Europę lublinianin widział niejedno. Trafiali się mu pasażerowie na gapę, nielegalni imigranci. Ale tacy słodcy śliczni, miauczący gapowicze nigdy. Pan Mariusz pojechał w okolice położonego na północy Francji Amiens, gdzie załadował na pakę kombajn zbożowy, który miał trafić do Polski. Zajęło mu to kilka godzin, w tym czasie nie słyszał nawet najdrobniejszego dźwięku, który świadczyłby o tym, że w czeluściach maszyny mieszka sobie mama kotka i czwórka kociąt. Przejechał całą Europę, na postojach w Belgii, Holandii, na zachodzie Polski - wszędzie tam obchodził zestaw transportowy patrząc, czy wszystko jest w porządku. Było. I cichutko także było. Dopiero niedaleko domu, pod Biłgorajem okazało się, że nie jedzie sam. Wysiadł z kabiny raniutko, po przespanej noc i jął jak zwykle sprawdzać stan techniczny ciężarówki. Wtedy usłyszał miauczenie dobiegające z czeluści kombajnu.
- Dotarcie do kociąt zajęło mi dwie godziny. Musiałem zdemontować dużo części, aby się do nich dostać - wspomina. - Widok był cudowny: trzy przytulone do siebie kociaki i jeden siedzący, patrzący na mnie z pytającą miną: ty nie jesteś naszą mamą?
Michelle, Brigitte, Alain i Louis. Można się zakochać!
Pan Mariusz wiedział, że musi im pomóc. Katarzyna Drelich z Fundacji Felis wspomina: - W niedzielę o 8 rano odbieram telefon. Zdenerwowany mężczyzna opowiada, że jedzie z Francji, wiezie na lawecie jakąś maszynę rolniczą i na MOPie pod Biłgorajem, na postoju, coś w jednej z maszyn zaczęło piszczeć. Zajrzał i oniemiał. Cztery maleńkie kociaki. Przejechały z nim 3 tys. kilometrów. Odwiózł maluszki do Lubelskiego Centrum Małych Zwierząt, skąd pani Katarzyna odebrała je na drugi dzień. To dwa kocurki, dwie koteczki, ok. 2,5 tygodniowe. Michelle, Brigitte, Alain i Louis pięknie jedzą z butli. Można już się zakochiwać i rezerwować szkraby. Ma Pan wielkie serce, panie Mariuszu - mówi Drelich.
Matka uciekła. Kto ją widział?
Ale to nie koniec tej historii, która ma okazję zakończyć się prawdziwym happy endem. - W rozmowie z kierowcą dowiedziałam się, że prawdopodobnie matka uciekła na Nevada Center na zachód od Świebodzina. Pan widział na postoju jak z jego lawety wybiegał czarno-biały kot. Błagam o uruchomienie tamtejszych znajomych i organizacji z woj. lubuskiego - apeluje. Także ktokolwiek widział, ktokolwiek wie... Więcej informacji o francuskich gościach i innych potrzebujących pomocy kotach na stronie Fundacji Felis.