Środowy wyrok sądu zamyka pewien rozdział tej tragicznej historii. Być może będzie przestrogą. Taką nadzieję ma ojciec 17-letniego Szymona, który zginął po dopalaczach. Do tragedii doszło w roku 2018, gdy w Świdniku jeden kolega „poczęstował” kolegę „Louisem Vuittonem”. Obaj znali się doskonale – mieszkali w Świdniku i byli kibicami miejscowego klubu piłkarskiego, Avii. I to właśnie na meczu lubionej drużyny, 3 listopada 2018 roku, został zatrzymany Marcel G. Musiał już wiedzieć, o co chodzi – w tym środowisku wieści rozchodzą się szybko. Zapewne słyszał, że jego kamrat umarł w szpitalu. 17-letni Szymon C. trafił tam kilka dni wcześniej, 31 października. Był nieprzytomny, kiedy z domu zabierała go karetka. Umarł przed 1.00 w nocy, 1 listopada, we Wszystkich Świętych.
Marcel G. początkowo trafił do aresztu, potem zaś odpowiadał z wolnej stopy. Przekonywał śledczych, że nie handlował dopalaczami, a jedynie „wymieniał się pigułami” z innymi…
Przeczytaj: Tajemnicza śmierć 17-latki i 22-latka pod Lublinem. Zażyli dopalacze?
31 października 2018 roku Szymon C., wspólnie z kolegą, siedzieli w domu i grali na konsoli. Poczuli, że pragną mocniejszych wrażeń, zadzwonili więc do Marcela G., aby dostarczył im „coś ciekawego”. Przyniósł im właśnie feralne tabletki z literami LV na wierzchu. Młodzieńcy zażyli substancję, popijając ją – zapewne dla lepszego efektu – napojem energetycznym. Niedługo potem Szymon źle się poczuł, zrobił się blady, majaczył, nie mógł ruszyć nogami. Wpadł w stupor, kolega zadzwonił po karetkę. On również zaczął odczuwać dolegliwości, kolejnych pięć dni spędził w szpitalu. Szymon C. nie miał tyle szczęścia… Zapadł w śpiączkę, z której już nigdy się nie wybudził.
Zobacz też: Wskoczył na busa i jeździł na dachu! Szokujące nagranie z Lubartowa [WIDEO]
Marcel G. stanął przed sądem oskarżony o złamanie ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, narażenie osób na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu i spowodowanie śmierci. Nigdy się nie przyznał ani nie okazał skruchy. W dniu wyroku krążył w pobliżu sądu, czekając na rozstrzygnięcie. Nie miał odwagi stanąć przed obliczem sądu, spojrzeć w oczy ojcu nieżyjącego chłopaka. Sąd uznał jednak, że nie działał umyślnie. Skazał go na 3,5 roku więzienia.
Zobacz też: Miłośnik skoków narciarskich stracił duże pieniądze. Zaskakująca sytuacja
– Nie wiedział dokładnie, co znajduje się w tych tabletkach. Jednak z uwagi na to, że źródło było niezweryfikowane, mógł przewidzieć szkodliwość ich działania na organizm ludzki i śmierć konsumenta. Tak też się stało – uzasadniał wyrok sędzia Mirosław Brzozowski.
Wyrok jest nieprawomocny, obrona skazanego zapowiedziała już apelację. Ojciec Szymona C. jest pogodzony z wyrokiem. – Z takim się liczyłem. Czy surowszy wyrok zmieniłby coś w tej sprawie? W przypadku śmierci dziecka żaden wyrok nie byłby dla rodziców satysfakcjonujący – mówił ze łzami w oczach. I dodał, zwracając się do innych rodziców z przejmującym apelem: – Pilnujcie swoich dzieci, ja swojego nie upilnowałem – poprosił tata Szymona.
Skazany Marcel G. ma też zapłacić rodzicom po 8 tys. zł zadośćuczynienia. Sędzia podkreślił też, że wciąż otwarta jest droga cywilna, na której rodzice mogą domagać się większych pieniędzy od Marcela G. W toku śledztwa prokuratura ustaliła, że intrygująco brzmiący „Louis Vuitton” to tak naprawdę śmierć w tabletce. Pigułki wypełnione były substancją psychotropową: MDMA i MDA nieznanego pochodzenia. To te dopalacze zabiły 17-letniego Szymona.