W środę po godz. 15.00 w leżącym nieopodal Opola Lubelskiego Chodlu zrobiło się jeszcze senniej niż zazwyczaj, ludzie szykowali się do zbliżającego się Bożego Ciała i długiego weekendu. Około 15.25 miasteczkiem wstrząsnęła potężna eksplozja.
- Krótki, głuchy huk i wszystko pokryło się kurzem - opowiada mężczyzna mieszkający w sąsiedztwie. Widok był porażający: duży, piętrowy dom praktycznie przestał istnieć. Z obu stron budynku ziały dziury, a dach opierał się z jednej strony na gruzowisku, w które zmieniło się piętro i parter domu. Mieszkała tam dwupokoleniowa rodzina. Na dole Józef R. z żoną, na górze zaś ich syn Dariusz z żoną Renatą, 14-letnią córką i dwoma dorosłymi synami, których w momencie eksplozji nie było w domu. Oprócz seniora rodu i jego synowej pozostali mieli szczęście.
- Są ranni, ale ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo - zapewniał obecny na miejscu nadbrygadier Grzegorz Alinowski, lubelski komendant wojewódzki PSP w Lublinie. - Na miejscu pracuje 25 zastępów straży pożarnej i przewodnicy z psami, którzy szukają osób, które mogą znajdować się pod gruzami - mówił po godz. 18.00.
Od początku wiadomo było, że doszło do wybuchu gazu. Młodzi mieli gaz z sieci, starsi mieszkańcy korzystali z gazu z butli w suterenie budynku, gdzie mieli letnią kuchnię. I to pewnie tam doszło do eksplozji. Psy po kilkudziesięciu minutach wskazały miejsca, gdzie mogą znajdować się ludzie. Choć szanse były znikome, to wszyscy wierzyli w to, że stanie się cud. Dlatego kilkuset strażaków ręcznie odgruzowywało teren.
Polecany artykuł:
- Józek to człowiek z żelaza, jeszcze rok temu jeździł na quadzie, a rowerem robił po 40 km kilometrów dziennie - opowiadał sąsiad o panu R., emerytowanym budowlańcu i mistrzu szachowym w jednym. - Renatka taka drobna, może gdzieś się wcisnęła w jakąś szparę...
Niestety, cudu nie było. Przed północą znaleziono ciało kobiety, dwie godziny później mężczyzny.
- Opolscy policjanci wspólnie z prokuratorem cały czas wykonują czynności na miejscu zdarzenia. Prowadzone postępowanie pozwoli ustalić dokładne okoliczności zdarzenia - dodaje Edyta Żur z policji w Opolu Lubelskim.
Rodziną R. zajęli się psycholodzy, pomoc obiecał wójt i wojewoda lubelski, który był na miejscu.