Do feralnego wtorkowego południa Markowi wystarczało to, co działo się wokół jego rodzinnego lokum. Drewniany niewielki domek, płotek i podwórko z kurami, to był jego świat, który lubił odkrywać sam. Co skusiło go, aby skorzystać z niedomkniętej furtki i wyjść na drogę, a potem dalej, przed siebie? Tego się już nie dowiemy. Pewnie dziecięca ciekawość...
Zobacz też: Burzec: 4-letni Marek NIE ŻYJE. Ciało wyłowiono ze stawu. Tragiczny finał poszukiwań
Przerażającą prawdę, że Marka nie ma w obejściu, bliscy chłopca zauważyli ok. 12.00 w południe. Początkowo szukali sami. Może schował się do stodoły? Może jest gdzieś w domu? Nawoływaniom wciąż odpowiadała cisza, dlatego zawiadomili policję.
– Natychmiast po zgłoszeniu zaginięcia, około godz. 13.00, policjanci rozpoczęli akcję poszukiwawczą – informuje Marcin Jóźwik z łukowskiej policji. Wszyscy szukający chłopca, kilkudziesięciu policjantów, strażaków, leśników i mieszkańców wsi, wierzyło, że zaraz zobaczą wśród drzew idącą ku nim filigranową postać ubraną w fikuśną niebieską bluzę z nadrukiem małpki. Taką właśnie Marek miał bluzę na sobie. I w takiej właśnie odnaleźli go płetwonurkowie wezwani na miejsce. Bardzo szybko obdarli wszystkich z nadziei.
– Ciało chłopca zostało wyłowione około godz. 17.00 ze zbiornika wodnego oddalonego około 300 metrów od domu – dodaje Jóźwik. Najprawdopodobniej chłopiec utonął.
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ TUTAJ!