Biurowiec przy ul. Inżynierskiej jeszcze kilka lat temu kwitł życiem pracowników firmy, która miała w nim swą siedzibę. Podupadł, kiedy biznes przestał się kręcić, a następnie popadł w ruinę, kiedy właściciel zamknął działalność. Aktywność dzienna zmieniła się w nocną, bowiem właśnie wtedy jęli odwiedzać go ci, którzy po prostu nie mieli, gdzie się podziać. Takimi rozbitkami życiowymi byli też Mirek i Ania, którzy razem próbowali wiązać koniec z końcem. Nie wszystkim to się spodobało. Trzech bywalców budynku przy inżynierskiej, Wojciech T. (51 l.), Leszek A. (42 l.) i Sebastian B. (23 l.) naszli ich w nocy. Towarzyszył im dwie znajome podobnej konduity, Klaudia M. (24 l.) i Sandra K. (23 l.). Zwyczajnie szukali rozrywki, a przy okazji łatwych pieniędzy.
- Jeden z mężczyzn zażądał od 45-latka 100 złotych za możliwość nocowania w budynku. Kiedy ten odmówił, został zaatakowany kijem. Po chwili do bicia przystąpili dwaj kolejni mężczyźni, którzy bili 45-latka po całym ciele - opowiada nadkom. Kamil Gołębiowski z KMP w Lublinie. Bili Mirosława G. długo i z wyraźną frajdą, kopali nawet wtedy, kiedy stracił przytomność. - Napastnicy nie udzielili mu pomocy i wspólnie ze znajomymi, przemocą próbowali zmusić 49-latkę do wypłaty pieniędzy z bankomatu. Ostatecznie okradli kobietę.
Pokrzywdzony 45-latek w stanie ciężkim trafił do szpitala. Zmarł nie odzyskawszy przytomności. Policyjnym wywiadowcom szybko udało się zatrzymać całe towarzystwo.Sprawcy usłyszeli zarzuty. Mężczyźni odpowiedzą za brutalne pobicie ze skutkiem śmiertelnym, nieudzielenie pomocy, groźby karalne, usiłowanie wymuszenia rozbójniczego oraz kradzież. Z kolei zatrzymane kobiety w wieku usłyszały zarzuty usiłowania wymuszenia rozbójniczego oraz nieudzielenia pomocy i kradzieży.
Czytaj też: Rodzinny koszmar pod Lublinem. Kacper poderżnął ojcu gardło. "Rób co lubisz, tak jak lubisz"
Podejrzani na wniosek policjantów i prokuratora zostali tymczasowo aresztowani na 3 miesiące. Grozi im do 10 lat więzienia.