Polacy uciekają z Rodos albo tam lecą. Północ wyspy wolna od pożarów?
Na lotniskach w Lubelskiem mijają się turyści, którzy uciekają z Rodos przed pożarami, i tacy, którzy właśnie polecieli na grecką wyspę na urlop - informuje Gazeta Wyborcza Lublin. W pierwszej grupie jest m.in. grupa Polaków, który wypoczywała w miejscowości Pafkos i już pierwszego dnia po zameldowaniu musiała opuścić swój hotel. Pożary na Rodos widzieli z okien pokoi, a ok. godz. 23 otrzymali informację o konieczności ewakuacji. Z budynku udali się prosto na plażę, gdzie przez kilka godzin czekali na autobus, który zabrał ich do innego hotelu, a następnie do szkoły podstawowej. Ostatecznie dokończyli wakacje w innym ośrodku, ale sami mówią też o innych Polakach, którzy po ewakuacji z hoteli musieli wkrótce wrócić do kraju. Z kolei zdaniem pana Marcina i jego żony, którzy właśnie wylecieli na Rodos z dziećmi, niebezpiecznie jest tylko na południu wyspy, ale nie ma przeciwwskazań, by odpoczywać na północy.
- W mediach wszystko jest przerysowane. Wiem, jak to wyglądało na Rodos, bo mój brat dzisiaj wraca. To, co robicie, to skandaliczne straszenie. Mieszkańcy Rodos płaczą i błagają, by turyści zostali, by mogli zarobić - mówi mężczyzna w rozmowie z Gazetą Wyborczą Lublin.