Lublin. 39-latka umierała na oczach ludzi. Nikt nie pomógł
Czy ludzie przebywający na starym dworcu PKS w Lublinie widzieli, że 39-latka umiera? W środę, 24 kwietnia, kobieta leżała na jednej z ławek bez ruchu, w nienaturalnie wyglądającej pozycji, ale z nagrania kamery monitoringu widać, że nikt się tym nie zainteresował. Mowa zarówno o osobach, które siedziały w pobliżu, jak i mijały poszkodowaną. Zwrócili na nią uwagę dopiero mundurowi z Oddziału Prewencji Policji w Lublinie, którzy patrolowali okolicę. To oni ruszyli na pomoc kobiecie, ujawniając, że straciła funkcje życiowe.
Funkcjonariusze przywrócili 39-latce oddech w drodze reanimacji, po czym ułożyli ją w pozycji bocznej ustalonej i przykryli kocem termicznym. W międzyczasie wezwali na miejsce karetkę pogotowia, która zabrała kobietę do szpitala. Komentujący zdarzenie internauci nie mogą zrozumieć, dlaczego tylko policjanci ruszyli na ratunek, bo obowiązek wezwania pomocy w sytuacji zagrożenia życia lub zdrowia wynika z przepisów art. 162 kodeksu karnego. Czy osoby z nagrania, które tego nie zrobiły, poniosą konsekwencje?
Nowe fakty: Umierała w centrum Lublina. Dotarliśmy do świadka dramatu. "Jakby usnęła"
Nie wiemy, czy osoby, które zarejestrowała kamera, miały świadomość, że zdrowie, czy w tym wypadku życie poszkodowanej było zagrożone, więc nie ma jednocześnie podstaw do przypuszczenia, że celowo nie udzieliły jej pomocy - poinformował "Super Express" zespół prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.