Matka postrzeliła Zosię. Jej mąż trafił w pracownika. Krwawy horror w Brzezinach

i

Autor: Mucha/SE; zdj. ilustracyjne: Pixabay/AndrzejRembowski Matka postrzeliła Zosię. Jej mąż trafił w pracownika. Krwawy horror w Brzezinach

Przerażająca strzelanina

Matka postrzeliła Zosię. Jej mąż trafił w pracownika. Krwawy horror w Brzezinach

Mogło zginąć maleńkie dziecko, mógł też zginąć dorosły mężczyzna, pracownik gospodarzy. Krwawy horror, jaki rozegrał się ponad dwa lata temu w Brzezinach na Lubelszczyźnie, będzie miał finał na sali sądowej. Co tam się stało?! Zaczęło się od walki ciężarnej kobiety ze szczurami, a skończyło prawdziwą katastrofą i serią fatalnych zdarzeń.

Początkowo wszystko, co stało się w Brzezinach (pow. radzyński), 3 czerwca 2020 r., owiane było mgłą tajemnicy. Gdy już śledczy zaczynali ją rozwiewać, to możliwe wersje zdarzeń zmieniały się jak w kalejdoskopie. Nic dziwnego. To opowieść o serii tragicznych i niefortunnych zdarzeń, czarnej serii i… próbie ukrycia prawdy.

Brzeziny. Matka postrzeliła Zosię, jej ojciec – swojego pracownika

Po tragicznych zdarzeniach, do jakich doszło na początku czerwca 2020 roku w Brzezinach, 4-letnia Zosia trafiła do szpitala z poważnymi obrażeniami. Lekarze mocno walczyli o jej życie i zdrowie. Ranny został też mężczyzna pracujący w gospodarstwie. On także został postrzelony. Śledczy długo nie byli pewni: kto i do kogo strzelał. Ofiary były dwie. I matka i ojciec mieli proch na rękach. Co tam się stało?!

Cała historia zaczęła się od… próby przepłoszenia szczurów z kurnika. Ciężarna Marlena B. postanowiła wypłoszyć je, strzelając z broni palnej. Pocisk trafił w jej małą córeczkę. Zosia została przewieziona do szpitala, ale jej stan był bardzo poważny. Na szczęście lekarzom udało się ją uratować.

Żeby ukryć prawdę o tragicznych zdarzeniach, ojciec dziewczynki postanowił także strzelić z broni, ale tym razem znów wszystko poszło nie tak, jak powinno. Zabłąkany pocisk trafił w pracownika gospodarstwa. Kolejna postrzelona osoba trafiła do szpitala. Na szczęście ranny mężczyzna także przeżył.

Strzelanina w gospodarstwie państwa B. Brzeziny w szoku

W Brzezinach rodzinę B. znają wszyscy. Tak było jeszcze na długo przed tragicznymi wydarzeniami z 2020. To majętni ludzie, mają sporo pola, sporo dzierżawią, prowadzą dobrze prosperujące gospodarstwo produkujące mleko. I nie ma chyba nikogo, kto miałby o nich złe zdanie. – Robotni jak mało kto. A przy tym skromni i pomocni – opowiadała w czerwcu 2020 r. ich sąsiadka. Podobne zdanie mieli o Marlenie B., która po ślubie sprowadziła się do męża. – Dba o dom i dzieci. Trójkę mają, a czwarte w drodze – opowiadała wówczas w rozmowie z SE pani w miejscowym sklepie. Tak jak pozostali mieszkańcy była zdziwiona, że Marlenę B. tak ciągnęło do broni. – Chyba nikt na wsi nie wiedział o jej hobby – przyznała. I choć sąsiedzi nie wiedzieli, to i ona i on – majętni gospodarze – mieli w domu broń, amunicję i stosowne pozwolenia.

Różne wersje wydarzeń, długie śledztwo. Ukryta prawda o strzelaninie w Brzezinach

Śledztwo w tej sprawie ruszyło natychmiast, ale zanim się zakończyło, minęły ponad dwa lata. Już na początkowym etapie sprawy śledczy musieli odkrywać to, co rodzina B. starała się ukryć: kto i dlaczego strzelał, kto i kogo zranił. Mariusz B. specjalnie pociągnął za spust, by ukryć prawdę. Podejrzenia padały koniec końców i na niego i na żonę, choć nie było jasne, kto postrzelił dziecko, a kto doprowadził do postrzelenia pracownika. W końcu jednak małżonkowie odpowiedzą przed Sądem Rejonowym w Rykach za to, co wydarzyło się ponad dwa lata temu. Teraz już przestali kręcić i zaprzeczać. Do wszystkiego się przyznali.

Marlenie B. grożą trzy lata więzienia – za brak ostrożności w posługiwaniu się bronią i za spowodowanie u córki obrażeń, które mogły zagrozić jej życiu. Mariusz B. odpowie za utrudnianie śledztwa i za zranienie pracownika. Grozi mu kara pięciu lat więzienia.

Sonda
Czy w Polsce powinien być powszechny dostęp do broni?
Ostrzał rakietowy Ukrainy