Było w czym wybierać. Lubelskie "starocia", które od kilkunastu lat odbywają się w ostatnią niedzielę miesiąca mają już swą renomę, znawcy zaliczają comiesięczny targ na Placu Zamkowym do największych w Polsce. - Trzeba tu być. Pomijając aspekt finansowy, który też jest w Lublinie godny uwagi, warto przyjechać do Lublina w celach powiedzmy, towarzyskich - tłumaczy handlarz porcelaną z Radomia. - Spotkać ludzi, zobaczyć, co też im się udało nowego znaleźć...
Naprawdę, ten kto chciał kupić coś fajnego, na pewno znalazł coś fajnego dla siebie. Wystawiający mieli pełne ręce roboty. - No ruch dzisiaj niczego sobie - mówi człowiek od "militariów". - Oby tak dalej.
Ludzi było co niemiara. - Pogoda wymarzona, żeby pobyć w otoczeniu antyków i w tak piękną pogodę pospacerować pooglądać pokupować i razem poprzebywać z przyjaciółmi na świeżym powietrzu. Zapraszamy - zachęcali na profilu FB organizatorzy.
Na przekór wiosennej pogodzie szukaliśmy zimy w styczniu. Owszem, można było nabyć buty narciarskie i narty w stylu retro (30 zł buty, nawet 300 zł za narty z lat 70-tych), rozgrzewające nalewki. Nawet przedwojenną, "wolnostojącą" wannę (1000 zł), do której wystarczy wlać zimnej wody i się schłodzić. Albo obraz (550 zł), olej na płótnie przedstawiający prawdziwie zimową scenerię. A dla odważnych - sporej wielkości rzeźbę baletnicy za 1800 zł.
- Sprzedaję, bo jest zimna. Kobieta zimna jak lód - tłumaczył z humorem oferujący ją kupiec.