Ogromna tragedia

"Wierzymy, że pan Bóg pomoże to zaakceptować". Krzysztof zginął próbując ratować swoje dzieci. Pogrzeb ofiar pożaru domu w Idalinie

Tragedia w Idalinie na Lubelszczyźnie wstrząsnęła całą Polską. W pożarze domu zginął ojciec wraz z trójką swoich małych dzieci. Z pożaru uratowała się matka z synem. W kościele p. w. Zwiastowania Pańskiego w Boiskach odbyła się Msza święta pogrzebowa w intencji sp. Krzysztofa oraz jego dzieci: Anny (+11 l.), Małgosi (+4 l.) i Szymonka (+2 l.). Na pogrzebie były tłumy ludzi.

W Boiskach na Lubelszczyźnie odbył się pogrzeb ofiar pożaru domu w Idalinie. Krzysztofa oraz jego dzieci żegnała rodzina, przyjaciele, znajomi oraz wszyscy, których dotknęła ta straszna tragedia. W kościele p. w. Zwiastowania Pańskiego stały cztery urny z prochami: jadna czarna i trzy białe. Znamienne jest to, że jeszcze rano w regionie bardzo mocno wiało. Tuż przed pogrzebem wiatr ucichł zupełnie. - W obliczu tej śmierci chcemy pytać o głębszy sens, bowiem w obliczu śmierci życie staje się zagadką. Zwłaszcza w obliczu takiej śmierci. W naszej udręce światłem staje się boże słowo - mówił na pogrzebie arcybiskup Stanisław Budzik.

- Jednak wiara, nadzieja i miłość są tym fundamentem, światełkiem, które pozwala dalej żyć, trwać, funkcjonować. I chociaż to niewyobrażalna tragedia dla każdego człowieka wierzymy, że pan Bóg pomoże to zaakceptować i odbudować was, abyście uwierzyli, że cierpienie wpisane w życie ludzkie ma jakiś sens i cel - powiedziała podczas mszy sąsiadka pani Agnieszki.

Proboszcz powiedział mediom, że zgłaszają się do niego osoby z całej Polski, chcące pomóc wdowie, która straciła dach nad głową. - Normalna, chrześcijańska, katolicka rodzina - powiedział ks. Marek Janus, proboszcz parafii p. w. Zwiastowania Pańskiego.

Prochy zmarłych zostaną złożone na cmentarzu parafialnym w Boiskach.

Koszmar w Idalinie. W pożarze domu zginął ojciec z trójką dzieci

Tragiczny pożar w Idalinie. Nie żyje ojciec z 3 dzieci

Do tego tragicznego pożaru doszło w nocy z czwartku na piątek (12/13 grudnia). Z pożaru ocalała jedynie żona Krzysztofa - Agnieszka (39 l.) oraz ich nastoletni syn. Krzysztof K. zginął próbując ratować dzieci śpiące w łóżku. - Tak mu kazało ojcowskie serce, nie przeżyłby i tak ze zgryzoty, gdyby nie próbował ich ratować - mówi pani Janina, sąsiadka. Z mężem Stanisławem znali ich od maleńkości. Kilka lat temu Krzysztof i Agnieszka kupili ten dom (stary, przedwojenny jeszcze z lat trzydziestych ubiegłego wieku) i poczęli remontować go własnym sumptem, powoli, ale do przodu.

- Dobudował murowaną część, chciał teraz ocieplać styropianem, nie zdążył - chowa twarz w rękach pan Stanisław. Krzysztof K. pracował u niego, taki złota rączka. I wszystko co zarobił niósł do domu.

- Doszło do niesamowitej tragedii. Zginęło troje dzieci i jedna osoba dorosła. Przy każdej takiej tragedii, my jako strażacy apelujemy o montowanie prostych urządzeń, takich jak czujnik dymu, czy czujnik tlenku węgla, które w porę zasygnalizują nam istniejące niebezpieczeństwo i pozwolą na ewakuację - powiedział nam kapitan Tomasz Stachyra, rzecznik prasowy Lubelskiego Komendanta Państwowej Straży Pożarnej. - Przypuszczalną przyczyną tego zdarzenia był pożar urządzeń ogrzewczych. Z pewnością dochodzenie potwierdzi nasze przypuszczenia - dodał.

- Pani Agnieszka zadeklarowała chęć zamieszkiwania na terenie gminy Dzierzkowice. [...] Pełne koszty utrzymania wynajmu tego mieszkania bierze na siebie gmina - zapewnia burmistrz Burmistrz Józefowa nad Wisłą.