Do tego groźnego zdarzenia doszło kilka dni temu przy ul. Zarzecze na przedmieściach Puław. To boczna uliczka biegnąca w bok od głównej drogi prowadzącej z Puław w stronę Dęblina. Tamtędy wczesnym rankiem jechał Kamil J. Młodzieniec musiał pędzić jak szalony i w ostatnim momencie stwierdzić, że chce skręcić w prawo, prawie pod kątem prostym. Nie wyrobił się. Wpadł z drogi, uderzył w hydrant i wylądował na boku przy stojącym przy drodze domu. - Właścicielka domu usłyszała huk, a gdy wyjrzała na zewnątrz, pod oknem budynku zauważyła leżący na boku samochód i wychodzącego z niego mężczyznę. Kobieta natychmiast wezwała na pomoc służby - opowiada kom. Ewa Rejn-Kozak z policji w Puławach. Nic mu się nie stało. Kamil J. jął chodzić po jezdni i... narzekać. Na stan nawierzchni, na złe oznakowanie, na wszystko. Wręcz kłócił się z ludźmi, którzy pojawili się na miejscu.
- Był nietrzeźwy. Badanie przeprowadzone przez policjantów wykazało, że miał ponad 1,5 promila alkoholu w organizmie - dodaje policjantka. Mieszkająca w tym domu kobieta, starsza, dystyngowana pani nie chce wracać do tego, co się stało.
- Przeżyłam koszmar, co za pozbawiony wyobraźni młody człowiek - mówi cicho.
Czy Kamil J. przyszedł i przeprosił za traumę, jakiej stał się sprawcą? - A skąd! - ucina. Usłyszał zarzut kierowania pojazdem mechanicznym w stanie nietrzeźwości oraz spowodowania kolizji drogowej. Grozi mu kara pozbawienia wolności do lat 3, wysoka grzywna i co najmniej trzyletni zakaz kierowania pojazdami mechanicznymi.