W Niedziałowicach Drugich pod Chełmem (woj. lubelskie) na pytanie o mieszkańców małego mieszkanka, zrobionego w połowie obórki postawionej jeszcze w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku, ludzie kręcą głowami. - Szkoda jej, bo była dobrą kobietą. On robotny, silny mocno, ale bardzo nerwowy i agresywny - mówi sąsiadka.
Zwłaszcza po alkoholu, którego Andrzej B. sobie nie żałował. Podobno ludzie schodzili mu z drogi, kiedy pojawiał się we wsi w stanie upojenia alkoholem. - Przecież mogła od niego odejść, uciec. Pod Krasnymstawem miała swój dom, syna.... - mówią ludzie.
W pewnym sensie uciekła. Odeszła. Została pochowana na cmentarzu w małej wsi pod Krasnymstawem. Do Niedziałowic Drugich sprowadziła się kilka lat temu, do Andrzeja. Kłócili się od samego początku. - Ona pyskata, on wyrywny w łapskami - mówi ktoś inny. To się nie mogło dobrze skończyć.
Polecany artykuł:
Andrzej B. odsiedział rok w więzieniu, właśnie za to, że nie potrafił utrzymać rąk przy sobie. Nigdy jej tego nie wybaczył. Feralnego dnia, było jeszcze ciemno, pod domem Andrzeja B. pojawiło się pogotowie. - Znalazłem ją taką - zapewniał olbrzym, B. ma prawie 2 metry wzrostu i waży grubo ponad 120 kg. Ewa M. była zmasakrowana, miała pogruchotaną czaszkę, oprawca bił ją nawet jak leżała na brzuchu. Połamał jej żebra i łopatki. W chwili zatrzymania mężczyzna był pijany.
- Przedstawiono mu zarzut zabójstwa. Będzie odpowiadał w warunkach recydywy, gdyż był już karany za podobne przestępstwa - informuje nadkom. Ewa Czyż z policji w Chełmie. Mężczyzna trafił do aresztu. Grozi mu dożywocie. Nie przyznaje się do winy.