Żona miała dość wiecznego cykania

i

Autor: Andrzej Woźniak / SE

Żona pana Jana miała dość wiecznego CYKANIA. Musiał wynieść się z domu przez hobby

2019-12-04 3:30

Od dziecka fascynowały go stare zegary. Jan Wiejak (65 l.) z Krynki (woj. lubelskie) ściągał je zewsząd, rozbierał uszkodzone mechanizmy i naprawiał, by nadać im nowe życie. Ma ich wiele. Do niedawna wisiały w jego domu. Ale z czasem hobby zmieniło się w koszmar. Żona nie chciała słyszeć cogodzinnego wybijania czasu przez antyki. – Musiałem się wynieść – żali się mężczyzna.

Zegary głośno cykały, wygrywały różne melodie. – Wyprowadziłem się, by nie prowokować awantur – opowiada pan Jan. - Nie miałem wyjścia, bo przecież nie wyrzucę na śmietnik swoich zbiorów gromadzonych przez dziesiątki lat. W ubiegłym roku kilka zegarów zostało zalanych wodą, bo żona zostawiła odkręcony kran na piętrze. Nie wiem czy zrobiła to celowo, czy przypadkiem, ale musiałem wybierać – ona albo zegary - tłumaczy.

Pan Janek przywiózł na podwórko niewielki kontener i przeprowadził się do niego. Zegary zawiesił na ścianie, a pod nimi postawił kanapę, na której śpi. W kącie stoi butla gazowa z piecykiem, którym się ogrzewa. Myje się w misce na podwórku, a gotuje na kuchence elektrycznej.

– Zegary to moja pasja. Wolę słuchać ich cykania niż zrzędzenia żony – mówi stanowczo. – Warunki, w jakich żyję, urągają godności człowieka, tym bardziej że kilkadziesiąt metrów dalej stoi murowany dom, który zbudowałem w pocie czoła. Gdyby moja kobieta była inna, bardziej wyrozumiała, na pewno mógłbym mieszkać w nim z zegarami – podkreśla.

Mieszkańcy wioski trzymają stronę pana Jana. – To fajny chłop. Tylko trochę zakręcony. Dla swoich zegarów, zrobi wszystko – mówią.