Być może dzisiaj, w dobie niesamowitych możliwości techniki, sztucznej inteligencji i nowoczesnych materiałów najstarszy w Polsce park dinozaurów lekko trąci myszką, ale wtedy... Być może na tle nowoczesnych tego typu miejsc wypada trochę blado... Siermiężne lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte, odległe technicznie o lata świetlne od naszych czasów, a tu takie coś. Niesamowite. Ależ to musiało wtedy robić wrażenie. I robiło. Nie tylko na ludziach zresztą. - Tata opowiadał, że stojący w pobliżu drogi do Witaniowa tyranozaur wzbudzał przerażenie u zaprzężonych do furmanek koni, które stawały dęba i za nic w świecie nie chciały iść dalej - wspomina syn pana Bogumiła Paweł Brodzisz (49 l.), artysta plastyk i regionalista. - Tworzenie tego świata to była jego pasja, cieszył się, kiedy widział, że podoba się to innym.
Zmarły w marcu 2022 roku Brodzisz-senior był budowlańcem i swym artystycznym życiu korzystał z umiejętności zawodowych. Rzeźby powstawały na "szkielecie" z drutu, gipsu i betonu. Co ciekawe, pierwszy był słoń, jednak szybko synowie Brodzisza przekonali go do pracy nad dinozaurami. Oprócz potężnego tyranozaura, którego tak bały się konie jest i stegozaur, triceratops, diplodok...
Kilkanaście lat temu rzeźby odnowiono, a teren parku gdzie stoją doczekał się rewitalizacji. Nie ma dnia, żeby nie odwiedzali tego miejsca turyści. - To super miejsce, bo można się wspinać - ocenia na oko 6-letni paleontolog. W nowoczesnych parkach dinozaurów często nie można ich nawet dotknąć. A co to za frajda, jeśli "dinusie" nie są do zakolegowania.