Ładna kamienica w centrum miasta. Justyna i Bartek wynajmują skromną stancję. Sześć lat będzie, jak są parą. - Dzieciaki, jakby wciąż byli na wakacjach między podstawówką a ogólniakiem - ocenia pani wchodząca na klatkę schodową przez drzwi prowadzących wprost z ruchliwej 3 Maja. Nikt nic nie widział? - A bluzgali się często. On ją pchnął nawet. Jak mój mąż zwrócił uwagę, to jeszcze od niej się nasłuchał.
Bo rozstawali się i schodzili ciągle. Bartłomiej K. traktował swą kobietę jak rzecz, do kolegów nawet nie mówił o niej inaczej jak "moja". Nie że Justyna, dziewczyna lub narzeczona. Tylko "moja". - Ale ona się na to godziła - mówi młodszy mieszkaniec kamienicy. Zna ich. Ale nie spodziewał się tego, co się stało. - A to s...syn - ocenia krótko.
Justyna G. trafiła do szpitala położniczego przy ul. Lubartowskiej w Lublinie rano. Był z nią narzeczony.
- Lekarze zauważyli, że kobieta posiada obrażenia ciała mogące świadczyć o stosowanej przemocy - mówi st. post. Alicja Karpińska z KWP w Lublinie. Miała podbite oko, posiniaczone nogi, tułów, ramiona. - Jak się okazało, narzeczony kobiety od ponad roku znęca się nad nią fizycznie. Kilka godzin wcześniej bił ją pięściami, kopał po całym ciele oraz groził nożem.
Personel szpitala postanowił zawiadomić policję. Kiedy partner kobiety dowiedział się, że na miejsce przyjadą funkcjonariusze uciekł ze szpitala. Cała odwaga, jaką miał w stosunku do ciężarnej kobiety ulotniła się w jednej chwili. - 29-latka wahała się czy złożyć oficjalne zawiadomienie, ponieważ partner groził jej nożem. Po rozmowie z policjantką podjęła decyzję o zgłoszeniu sprawy - dodaje policjantka.
Policjanci ustalili miejsce pobytu 29-latka. Kryminalni pojechali na miejsce i zatrzymali mężczyznę, który okazał się być także poszukiwany za nieopłacone grzywny.Bartłomiej K. usłyszał zarzuty znęcania się nad osobą najbliższą, uszkodzenia ciała oraz za narażenie ich wspólnego dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Sąd zastosował wobec 29-latka tymczasowe aresztowanie na okres 3 miesięcy. Mężczyźnie grozi kara do 8 lat pozbawienia wolności.